Na usta nasuwa mi się tylko słowo
„kurwa”. Z bezsilności. Zresztą tak jak wszystkim ludziom, gdy
zaczyna się temat o mnie, prawda? Ludzie gówno wiedzą. Nikt nie
pamięta dobrych czynów, nikt nie pamięta tego, co zrobiło się
dla innych, wszyscy pamiętają jedynie pojedyncze potknięcia,
błędy. Opinia ciągnie się za ludźmi do końca życia, nie da się
cofnąć czasu, by przemyśleć pewne zdarzenia, które mają na nią
wpływ. Chociażbyś próbował ugryźć się w dupę, by to zmienić,
to nie uda Ci się to. Pamiętaj, ludzie znają Cię najlepiej. Sam o
sobie nie wiesz nic, cud, że znasz swoje imię, nazwisko i adres.
Ludzie byli w momencie, gdy popełniałeś największe błędy
swojego życia, siedzieli schowani w kątach, w kieszeniach i
podsłuchiwali, podglądali wszystko co się działo, zalegli jak
kurz na szafkach czekali na moment potknięcia się i upadku. I
wiedzą wszystko najlepiej. Podoba Ci się życie w czymś takim?
Świadomość tego, że żyjesz w syfie i za cholerę nie możesz
tego zmienić jest przerażająca. Skurwysyństwo jest już chyba
wszechobecne. Na każdym kroku trafisz na takie właśnie ewenementy,
które zamiast zająć się własną dupą, będą ingerować w Twoje
brudy. Każdy z nas ma prawo zbłądzić, zagubić się gdzieś na
ścieżkach losu, jest to nieuniknione, nikt nie jest idealny, ale to
nie jest powodem tego, by równać tą osobę z ziemią i zostawiać
na pastwę losu. Idź przez życie samemu, będziesz mieć pewność,
że nikt nigdy Cię nie zrani słowem, uczynkiem, czymkolwiek. Skaż
się sam na siebie, będzie to najlepsze wyjście. Samotność będzie
dobra, masz pewność, że nigdy nie zrobisz nic, co zaważy na Twoim
życiu i postrzeganiu Cię przez innych. Odpowiedz sobie sam na
pytanie czy chcesz zapierdalać jak koń pod górkę w poszukiwaniu
szczęścia, gówno z tego mając? Będąc sam masz spokój, a tylko
to jest potrzebne. Gadanie typu „nie interesuje mnie co myślą o
mnie inni” jest bez sensu. Odbieranie własnej osoby poprzez innych ludzi ma bardzo duży wpływ na życie i samopoczucie. Przykładem
tego są samobójstwa, przez co? Właśnie przez odbiór. Lepiej mieć
świadomość, że jest się lubianym i przyjmowanym przez
społeczeństwo pozytywnie? Czy może lepiej wiedzieć, że według
wszystkich jest się „łatwą kurwą, która we wszystkich się
zakochuje, nie szanuje się” i w ogóle jest najgorsza? Rzekomo.
Wszyscy mówcie więcej, mówcie co
wiecie, ile wiecie, zniszczcie to wszystko, miejcie satysfakcję z
tego, że robicie komuś krzywdę. Dopiero w momencie, kiedy
będziecie mieć kogoś na sumieniu, gdy ktoś podejmie radykalne
kroki by mieć spokój już na zawsze, zrozumiecie wagę problemu, a
wtedy będzie już za późno, rozpierdoli was to i poczujecie się
jak ostatnie ścierwa, chyba, że wszyscy są już przelani dozą
skurwysyństwa i znieczuleni. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego
uprzykrzania życia nieprawdziwymi, bezsensownymi plotami, radzę
przemyśleć, zanim się coś powie i oskarży kogoś o to, czego nie
zrobił, a został bezczelnie wrobiony i wykorzystany, bajo.